I got VEEERY lazy recently, my head didn't want to accept anything to do... just living day by day without any creative activity... yesterday I cut out parts to make Tilda's bunny and today was the sewing-stuffing day :)
Ostatnio mam wielkiego lenia i nie mam ochoty nic robić, możliwe że to wszystko wina pewnego sklepu internetowego, gdzie kupiłam sobie maszynę do szycia i na drugi dzień maszyna przestała dawać oznaki życia ;( złożyłam reklamację, sklep zamówił mi kuriera dopiero po moim telefonicznym upomnieniu (reklamacja była składana online) prawie tydzień po złożeniu reklamacji. Po kolejnym tygodniu znowu dzwoniłam do sklepu, żeby się dowiedzieć na jakim etapie jest moja sprawa, i to już naciągnęło moje nerwy do granic możliwości... powiedzieli, że przesyłka do nich nie dotarła (wysłana 10.01., a dzwoniłam 17.01.), zadzwoniłam więc do firmy UPS, która tą paczkę dostarczała i się okazało, że przesyłka została odebrana 11.01. ! Ręce opadają ;( Znowu zadzwoniłam do tego sklepu, żeby ich pośpieszyć do podjęcia jakichkolwiek kroków. Pytam się kiedy mam się spodziewać ich decyzji - NIE WIEDZĄ - więc ich informuję, że mają 14 dni, więc zostało ich tylko 7 (licząc od dnia następnego po otrzymaniu przesyłki). Teraz tylko czekam do kolejnej środy i mam lekką nadzieję, że się nie wywiążą i zwrócą mi kasę, bo jak myślę, że mam być z nimi związana przez nadchodzące 2 lata to aż się gotuję w środku. grrrrr
A takie dobre komentarze ten sklep miał!!! W sumie dostawa po zakupie była bez zarzutu, szybko, sprawnie, ale jak już coś u nich reklamować to trzeba mieć końskie zdrowie i nerwy ze stali!
Tak więc od 31 grudnia zmagam się z tą sytuacją i nie ma w mojej głowie miejsca na nic innego ;(
Dopiero wczoraj wzięłam się w garść i zrobiłam wykrój królika tildowego (wykrój znalazłam w necie) i skroiłam wszystko. Dzisiaj wyciągnęłam moją 'maszynę' lub 'maszynkę' powinnam napisać - ma tylko ścieg prosty i szyje tylko do przodu ;) ale szyje :) i dzisiaj razem z córcią zaczęłyśmi zszywać naszego króliczka. Córcia (2 latka) zajmowała się wypychaniem zwierzaczka i od razu się w nim zakochała :)
Of course the iron was the most necessary piece of equipment :) we sew of plush... disaster, everything was sliding so we had to repeat sewing many times till we reached acceptable result. Above u can see it stuffed already. My daughter (2 years old) had nice fun stuffing it and she will be proud later that she took her part in making this bunny. :)
oczywiście żelazko było niezbędnym elementem wyposażenia :) Szyłyśmy z pluszu - tragedia ;) wszystko się rozsuwało, marszczyło, więc prucia nie omieszkałyśmy... ale efekt końcowy nie jest najgorszy. Na zdjęciu powyżej już wypchany. Moja córcia będzie miała nie małą satysfakcję, że miała swój udział w tworzeniu Bunniego :)
And this is how it looks after sewing the parts together. It's clothes have it's own story... cause it's obvious when u pick the color of the clothes before making the bunny not necessary it has to match with the tanned skin. I will have to make a new dress but I'll make it a bit later.
A tak wygląda już po zszyciu, ale jeszcze bez ubranka... Z ubrankiem też jest niezła historia, bo tak to jest jak najpierw wybiera się kolor ubranka, a potem kolor króliczka... no i niestety wyszło jak wyszło, i trzeba będzie sprawić królikowi nowe wdzianko, ale to już troszkę później :)
I thnk the dress is too long although it's coming from the same plan as the rabit... anyways... next one I will have to make by myself to match the sizes. I'm thinking to make it in a warm color: red, pink or maybe beige?
To sew this bunny we used old brown skirt (bunny's skin), internals from few toys that were old and damaged from outside and cotton fabric with brown roses for the inner parts of the ears.
The bunny doesn't leave my daughter even for one step she even asked me to put pampers for him as the bunny wanted pee pee. :) so now I will have to sew some easy-wear pampers to let his new mom take care of him properly :)
Sukienka według mnie jest sporo za duża, chociaż pochodzi z tego samego wykroju co królik... No cóż drugą będę musiała zrobić już po swojemu i myślę, że będzie w ciepłej tonacji... róż, czerwień... a może beż?
Do uszycia króliczka użyłyśmy spódnicę pluszową i 'wnętrzności' z kilku starych maskotek, które się już zużyły zewnętrznie :) Na uszka użyłyśmy bawełnianą tkaninę w brązowe różyczki.
Króliczek już nie opuszcza mojej córci na krok i nawet kazała założyć mu pampersa, bo królik chciał siusiu ;)) więc muszę także uszyć pampersy dla królika, żeby jego nowa mama mogła się nim porządnie opiekować :)
Bardzo ładny króliczek Ci wyszedł. Nigdy bym się nie domyśliła, że to z recycylingu.
ReplyDeleteMam nadzieję, że sprawa z maszyną zostanie rozwiązana na twoją korzyśc jak najszybciej.
Pozdrawiam serdecznie
Makneta